Maraton 500 km w 24 h zakończył się w niedzielę o godzinie 10:38, gdy ośmiu z jedenastu startujących uczestników po przebyciu 506,5 km wjechało na Plac Zamkowy. Impreza zakończyła się wielkim sukcesem, gdyż kolarze 1,5 godziny przed zakładanym limitem osiągneli swój cel, czyli 500 km. Niestety, z różnych powodów nie wszystkim dane było ukończyć tę niezwykłą próbę. Zapraszamy do zapoznania się z przebiegiem maratonu w poniższej relacji.

 

O tym, że 500 km w 24 h się odbędzie wiadomo było już od końca sierpnia, kiedy to powodzeniem zakończył się Maraton 400 km w 24 h, organizowany przez Rowerowy Lublin. Na początku czerwca znany był skład - jedenastu śmiałków, w tym czterech, którzy zaznali całodobowej jazdy w ubiegłym roku. Ekipa jak przed rokiem była bardzo zróżnicowana: od tych, którzy zasmakowali startów w maratonach (KermitOZ, paul67, michalbrodowski), przez turystów ze sportowym zacięciem (Barbapapa, Badevil, BlackBull), szosowców, którzy lubią czasem mocniej przycisnąć (73Wojtek, kdk, maYkel, wewi56) aż do początkujących (kali).

Wszystkim przyświecał jednak jeden cel: pokonać własne słabości i ukończyć ten niezwykle trudny maraton. W sobotę o 11:20 wszyscy stawili się na Placu Zamkowym. Wraz z nimi osoby towarzyszące, odprowadzający kolarze z forum Rowerowego Lublina, a także członkowie zaprzyjaźnionej Chełmskiej Grupy Rowerowej. Po załadowaniu auta i krótkiej odprawie technicznej śmiałkowie punktualnie o 12 wyruszyli na trasę wraz z liczną grupą odprowadzającą ich na początkowych kilometrach trasy.

Maratończykom od samego początku towarzyszył upał, który wymuszał picie dużych ilości płynów. Ostatnie osoby z ekipy odprowadzającej maratończyków zawróciły w stronę Lublina w Firleju (Diablo, Felek, Haladinho, XTCUser, Zwirek, a także Bartek, który mocno pomagał na zmianie). Później jeszcze przez kilka kilometrów kolarzom towarzyszył napotkany na trasie Mediana. Od Kocka uczestnicy Maratonu byli zdani już wyłącznie na siebie i na auto techniczne.

Do osiemdziesiątego kilometra wszystko szło zgodnie z planem: tempo było mocne i wszyscy dzielnie się trzymali w nadziei, że wspólnie dojadą do mety. Niestety idiota w ciężarówce wyprzedzający na wąskiej drodze furmankę pozbawił szans na ukończenie maratonu Łukasza (BlackBull). Kolarze musieli zjechać na kamieniste pobocze, manewr okazał się na tyle nagły i gwałtowny, że doszło do kraksy, po której poobijany Łukasz z rozciętą brodą i urazami trzech zębów nie był w stanie kontynuować jazdy i karetką odjechał do szpitala.

Przed Siedlcami trudy maratonu dały się we znaki kolejnym kolarzom. Upalna pogoda wyeliminowała z walki michałabrodowskiego (dodatkowo miał on problemy z butami) a także maYkela (problemy z kolanami). Postanowili oni przerwać jazdę i z Siedlec udali się do Lublina. Pozostała ósemka, po krótkim postoju udała się w dalszą trasę w kierunku Sokołowa Podlaskiego.

Kolarze ciągle trzymali bardzo mocne tempo, chcąc uzyskać jak największy zapas przed drugą częścią dystansu i nocą, podczas której najwięcej osób miewa kryzysy i najłatwiej o kraksy. Niestety problemem dla niektórych stały się coraz częstsze i trudniejsze podjazdy. Na szczęście w miarę upływu czasu robiło się coraz chłodniej co sprawiało, że zawodnikom jechało się przyjemniej. W drodze do Janowa Podlaskiego, gdzie zaplanowany był pierwszy ciepły posiłek największe problemy przeżywał Wiesiek (wewi56), który zwłaszcza nie był w stanie poradzić sobie z jazdą pod górę a także miał trudności z jazdą na kole.

Na szczęście grupa, która jechała od Siedlec zajechała na posiłek w komplecie, punktualnie o godz. 21. Była to idealna pora, bo kolarze jechali w świetle dziennym maksymalnie długo, a założyć lampki i bluzy na noc mogli korzystając z czasu przeznaczonego na odpoczynek po jedzeniu. Posiłek zaplanowany był na terenie słynnej na cały świat stadniny koni w Janowie Podlaskim. Pani, która go przygotowywała widziała dokładnie o co w tym wszystkim chodzi, ponieważ we wrześniu nocował tam jeden z zawodników, którzy brali udział w Maratonie Dookoła Polski. Makaron z kurczakiem był przepyszny. W porównaniu do ubiegłorocznego maratonu 400/24 dyscyplina na wszystkich postojach była zdecydowanie lepsza. Punktualnie o 21:35 kolarze wyruszyli w dalszą drogę.

Do Terespola nawierzchnia podczas Maratonu była bardzo dobra. Niestety odcinek wzdłuż granicy był dużo słabszy. Korzystne bylo natomiast to, że znowu się wypłaszczyło. Tempo po posiłku minimalnie spadło i zamiast ok 30 km/h kolarze jechali 28 km/h. Z wyliczeń wychodziło, że jeśli zostanie utrzymane takie tempo to przed północą uda się wykręcić 300km. I tuż przed Kodniem ok. 23:45 taki dystans pokazał się na licznikach. W Kodniu po kilku minutach postoju, dzięki którym grupę dogonił Wiesiek kolarze równo o północy wyruszyli w dalszą trasę.

Całą drogę wzgłuż granicy uczestnicy maratonu jechali goniąc burzę. Co pewien czas zaczynało padać, na szczęście zazwyczaj krótko i niezbyt mocno. Dopiero przed godz. 3. rozpadało się na poważnie a pioruny zaczęły trzaskać naprawdę blisko, czasem od ich uderzeń było jaśniej niż w dzień. Na tym odcinku miały też miejsce jedyne dwie gumy podczas naszego maratonu. Najpierw Artur (Badevil) złapał kapcia w przednim kole, później już po burzy wyapdek miał drugi Artur (Kali), który wjechał w niewidoczną w nocy dziurę. Opróćz przebitej dętki w przednim kole ucierpiała tylna obręcz, która była dosyć mocno scentrowana, ale na szczęście nadawała się do jazdy. Jak się później okazało Kali także trochę się poobijał.

Ok. 3:30 zaczęło robić się już widno, do Dorohuska kolarze jechali ze średnią ok. 25km/h. Niestety na trasie Dorohusk - Chełm napotkał ich dosyć silny czołowy wiatr przez co tempo spadło do ok. 22km/h. Pojawiły się też znowu małe górki. Jednak teraz grupa trzymała się już razem i nikt nie zostawał z tyłu. Zawodnicy wiedzieli, że niedługo czeka ich drugi ciepły posiłek, po którym nabiorą sił do dalszej walki. O godz. 5:45 ekipa zjawiła się w dobrze znanym sprzed roku Barze Chełmskim na os. Zachód u Pana Zbigniewa Dołby, który po królewsku przyjał uczestników maratonu. Oprócz standardowego kurczaka z makaronem do dyspozycji była kawa, herbata i także woda mineralna. Pomimo, że chciało się tam zostać kolarze zgodnie z planem, o godz. 6:25 wyruszyli na ostatni odcinek trasy.

Od samego wyjazdu z Chełma towarzyszył im mocny wiatr w twarz, a tempo wahało sie w granicach 20-23km/h. Dodatkowo bardzo uciążliwe były podjazdy, wszyscy jednak dzielnie walczyli, bo do mety pozostawało już bardzo niewiele. Niestety od Jaszczowa także nawierzchnia nie była sprzymierzeńcem kolarzy, poprawiła się ona dopiero przed Łęczną. Po szybkich wyliczeniach okazało się, że pod Zamkiem wyjdzie równo 500km i będzie to ok. godz. 10:30. Podjęto decyzję o dokręceniu dodatkowej rundki po Lublinie, żeby mieć bezpieczny zapas w razie gdyby liczniki niedokładnie pokazały dystans. Póki co jednak kolarze zmagali się z trasą w kierunku Lublina.

Na szczęście od Łęcznej aż do samego Lublina czekał na nich równiótki asfalt. I zgodnie z przewidywaniami o godz. 10:30 ośmioosobowa ekipa, 1,5h przed czasem osiągnęła upragnione 500km. Jeszcze tylko honorwa rundka po mieście na trasie WZ i z powrotem, w towarzystwie Qavtana, Linka, a także maYkela i o 10:38 kolarze wjechali na Plac Zamkowy, na którym powitali ich znajomi z forum i rodziny. Ostatecznie stanęło na 506,5 km w 22:38 h. Po dojechaniu na metę i chwili odpoczynku zawodnikom zostały wręczone medale i po pamiątkowej sesji fotograficznej Maraton zakończył się na dobre.


Osoby, które ukończyły Maraton:
1. KermitOZ (Grzegorz Mazur)
2. 73Wojtek (Wojciech Mróz)
3. Badevil (Artur Szczepański)
4. Barbapapa (Andrzej Grondek)
5. kdk (Karol Kaczmarski)
5. kali (Artur Kaliszewski)
7. paul67 (Paweł Śliwczyński)
8. wewi56 (Wiesław Wepa)

Osoby, które musiały zrezygnować z jazdy:
1. BlackBull (Łukasz Kowalski)
2. maYkel (Maciej Maj)
3. michalbrodowski (Michał Brodowski)


Podziękowania:
- Ekipie z wozu technicznego - Jankowi i Mindexowi - bez Waszego wsparcia nie byłoby tych 500km, to także Wasz sukces. Wszystko odbywało się sprawnie i było dopięte na ostatni guzik, ani przez chwilę nie dało się odczuć żandej nerwowości, dzięki czemu mogliśmy spokojnie skupić się na jeździe
- Pani Barbarze ze Stadniny koni w Janowie Podlaskim za wyśmienity posiłek i kolarską atmosferę
- Panu Zbigniewowi Dołbie z Baru Chełmskiego na os. Zachód za znakomite przyjęcie, hojność i wspaniałą atmosferę już drugi rok z rzędu
- Pawłowi z Centrali Rowerowej za pomoc w zakupach, zabezpieczenie linek i dętek na maraton i przechowanie sprzętu przed maratonem
- Sklepom rowerowym: Bike Boys - za ufundowanie 11 bidonów dla zawdników, a także Pama Sport, Witeska Rowery i Inżynieria Rowerowa
- MOSiRowi "Bystrzyca" Lublin za ufundowanie wejściówek na baseny na Słonecznym Wrotkowie dla uczestników Maratonu
- Firmie Olimp Trofea Sportowe za ufundowanie medali dla zawodników
- Wszystkim kibicom, którzy nas dopingowali i wpierali, a także żegnali na starcie i witali na mecie

Zapraszamy do galerii, w której można oglądać fotki Mindexa.